"One of these days I'll realize that I'm so tired of feelin' confused"

(music) (music) (Dwie, bo nie mogłam się zdecydować. Tak.)
12.07.2013r
…!
Myślę, że jest już trochę za późno. Sama jeszcze nie do końca wiem na co, ale ta myśl cały czas wwierca się do mojego mózgu po wczorajszym dniu, który był… wyjątkowo emocjonalny? Nie mam pojęcia jak go określić. Trochę trudno to wytłumaczyć.
Może chodzi o to, że jest za późno na odwrócenie tej diametralnej zmiany, która we mnie zaszła. Sama nie wiem czy się cieszyć, czy nie. Ma to, jak wszystko inne, swoje plusy i minusy. I nie mam pojęcia czego jest więcej, ale może wreszcie wyrosłam z bycia „najbardziej rozkoszną osobą”. Trochę to dziwne.
A może (na pewno?) jest już za późno na odwrócenie tego co zrobiłam (zrobiliśmy…). Nie, nie żałuję, wbrew powszechnej opinii. I nie, nie narzekam, o co wielokrotnie mnie już oskarżano. Po prostu stwierdzam fakty i rozmyślam. Bo już dawno (może nawet nigdy) nie byłam w tak pokręconej sytuacji, więc wiele rzeczy mnie męczy. I, Jezu, jest tak wiele rzeczy, które chciałabym powiedzieć różnym osobom, ale (co za niespodzianka) raczej nie są one zbyt… miłe, odpowiednie i chciane. Yep, po dłuższym namyśle stwierdzam, że to odpowiednie określenia.
Strasznie ciężko jest wyrazić to co teraz czuję za pomocą słów. Wiele rzeczy w mojej głowie brzmi o wiele lepiej niż kiedy je wypowiem lub napiszę.
Ogólnie oprócz tej pokręconej sytuacji w której znalazłam się chyba trochę przypadkowo (nie wiem, chyba muszę się upewnić, ale nie jestem pewna czy chcę wiedzieć…) moje życie nadal pozostaje względnie normalne. Nudnym już go raczej nie nazwę, no ale cóż, tak bywa. Wiecznie siedzę albo przy książkach (aktualnie Dopóki mamy twarze po raz enty króluje jako pochłaniacz mojego czasu) albo przy komputerze starając się jak najlepiej spisać i w miarę pogodzić pomysły jakie chodzą mi po głowie jeśli chodzi o Jasona (dla niewtajemniczonych, Jason jest cudowną i najlepszą postacią wykreowaną w całości przez mój chory mózg. Jestem z niego cholernie dumna. Tak.), ale jak na razie nie mogę napisać nic sensownego. W kółko tylko poprawiam i ulepszam to co już napisałam, jednak, niestety, nie spełnia mnie to jako pisarki (którą nie jestem…).
No i ostatnio cały czas siedzę na podłodze pod regałem, spisuję swoje myśli i słucham przygnębiających piosenek, starając się wymyślić jak najlepsze/najwygodniejsze dla mnie rozwiązanie całej tej sytuacji. Jak na razie to co się stało wczoraj  jakoś nie poprawiło mojego położenia. Wręcz przeciwnie, rzekłabym.
Zaczęłam się nawet zastanawiać w jak wielkim stopniu to co ostatnio usłyszałam odnosi się to rzeczywistości. Jestem przerażona tym jak bardzo było (i jest) to prawdziwe. Szkoda tylko, że nie mogę już tego zmienić. Może też trochę nie chcę, bo jest to przyjemne i, w jakimś stopniu, wygodne.

Tyś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz